Kran
Małgorzata Strzałkowska
Szorowała Zosia ręce,
chlapiąc wodą po łazience,
szorowała, szorowała
i szorując, tak myślała:
– We mnie aż się coś kotłuje,
kiedy wodę ktoś marnuje,
bo wiem, jakie straszne szkody
spowodowałby brak wody!
Puste byłyby fontanny,
morza, rzeki, stawy, wanny,
wody by nie było w studni,
wszyscy by chodzili brudni…
Woda leci, Zosia biada:
– Świat bez wody? Szkoda gadać!
Gdzie by ryby się podziały,
ośmiornice i ukwiały,
krokodyle i ropuchy,
gdyby świat był całkiem suchy?
Zocha leje łzy jak grochy,
a kran ciurka obok Zochy.
– Lasy, sady, warzywniki,
pola, łąki i trawniki,
ryby, gady, płazy, ptaki,
ludzie oraz inne ssaki,
baobaby i ogórki
– wszystko wyschłoby na wiórki…
Zocha szlocha nad ogórkiem,
woda z kranu płynie ciurkiem.
Mama woła: – Zosiu, prędko!
Obiad stygnie! Chodź, Zosieńko!
– Obiad? Już!
I poleciała.
Lecz o wodzie zapomniała