O
zielonym jeżu
Helena
Bechlerowa
Pod
kasztanem w gęstej
trawie
Usnął
jeżyk
po zabawie.
Właśnie
zbudził
się
i ziewał,
Gdy
coś
nagle spadło
z drzewa.
Za
nim drugie, trzecie też…
Miało
kolce, tak jak jeż.
Spojrzał
jeżyk,
w bok uskoczył,
Przerażony
przetarł
oczy.
–
Patrzę,
patrzę
i nie wierzę:
Czy
to jeże,
czy nie jeże?
Nie
wiedziałem
dotąd
sam,
Że zielonych
braci mam.
Lecz
ja w norce mam mieszkanie,
A
gdzie one? Na kasztanie!
Jeż
nie pytał
więcej
o nic,
zmykał,
jakby go kto gonił.
Sapał,
mruczał,
głosem
gniewnym:
– Nie chcę mieć zielonych krewnych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz